Ze wszystkich miejsc w Chinach najwięcej czasu spędziłem w Shenzhen. Byłem kilka razy w Xian, Kantonie i Pekinie, w którym za każdym razem oszołomiony zwiedzałem Zakazane Miasto. Pekin i pozostałe metropolie pełne są zabytków świadczących o wielowiekowej historii Państwa Środka. W Shenzhen jest inaczej. Przez stulecia było małą rybacką wioską, której mieszkańcy żyli z połowu ryb i handlu z leżącym obok Hong Kongiem.
Od 1980 roku kiedy utworzono tam pierwszą w Chinach specjalną strefę ekonomiczną urosło do rozmiarów jednego z największych i najważniejszych chińskich miast. W szeroko rozumianej metropolii żyje około 50 milionów ludzi. Shenzhen dzisiaj, to jeden z największych portów świata i najważniejszych ośrodków przemysłowych Chin.Siedziba wielu korporacji międzynarodowych i tysięcy fabryk produkujących na export. Tak szybki wzrost miasta powoduje, że jest w ciągłej budowie. Zaprojektowane praktycznie od zera olśniewa nowoczesnością i infrastrukturą. Centrum pełne szerokich ulic, zieleni i wielkich wieżowców. Od strony turystycznej miasto ma do zaproponowania najwyższej klasy restauracje, centra handlowe i wszystko co można oczekiwać od nowoczesnej metropolii. Nie ma tam zabytków, jest nowoczesność. Populacja cały czas rośnie bo miejsca pracy i lepsze warunki życia przyciągają chińczyków z najodleglejszych części państwa. Chiny często nazywa się fabryką świata, a Shenzhen pełni w tym ważną rolę. Lokalny przemysł przyciąga ludzi biznesu z całego świata, którzy przyjeżdżają w interesach, a niektórzy ze względu na kosmopolityczny charakter miasta osiedlają się w nim na stałe. Wielu pracuje dla międzynarodowych korporacji. Główne gałęzie przemysłu to elektronika, urządzenia medyczne, przemysł spożywczy, maszynowy itd. itd. Jest jednak w Shenzhen miejsce magiczne, które koniecznie trzeba odwiedzić. Cała dzielnica, która nie produkuje towarów, a tworzy sztukę. W północnej części miasta kryje się niezwykła wioska malarska Dafen. Niedaleko stacji metra, przy wejściu do dzielnicy stoi duży pomnik przedstawiający dłoń malarza trzymającego pędzel. Cała okolica żyje z malarstwa więc podkreślono to wielkim monumentem. W Dafen powstają, w wielkich ilościach, reprodukcje dzieł słynnych malarzy, które zamawiane przez międzynarodowe instytucje, banki i hotele wiszą na ścianach całego świata.
Wyspecjalizowane firmy zatrudniające kopistów są w stanie w ciągu kilku dni dostarczyć, np. kilkadziesiąt niezłej jakości kopi słoneczników Van Gogha. Warsztaty usytuowane w dzielnicy Dafen specjalizują się w dziełach rożnych uznanych malarzy i biorą udział w przetargach na dostarczenie wymaganej liczby kopii zamawianego obrazu. Niepozornie wyglądający ludzie, kobiety i mężczyżni ubrani w t-shirty i klapki niezwykle sprawnie kopiują trudne obrazy mistrzów. W ciasnych pomieszczeniach spędzają całe dnie w oparach farb i niezwykle szybko, w wyuczony, niemal taśmowy sposób, malują obrazy, których stworzenie dla przeciętnego człowieka nie byłoby możliwe, mimo wielu tygodni starań. To zdumiewające do jakiej perfekcji dochodzą ludzie, którzy za relatywnie małe pieniądze malują udane kopie, wieszane pózniej w eleganckich wnętrzach hoteli czy banków. Oprócz kopistów dzielnica pełna jest malarzy tworzących własną sztukę, wszelkiego rodzaju. Od sztuki nowoczesnej, po tradycyjną, we wszystkich możliwych technikach malarskich. Ci żądają wyższej ceny za własną twórczość podczas gdy niezłe kopie mistrzów malarstwa wyceniane są na kilkadziesiąt dolarów. Sami artyści zarabiają jeszcze mniej. Kilka lub kilkanaście dolarów za obraz Van Ghoga. Przychodzą rano do pracy i malują małe arcydzieła za relatywnie śmieszne pieniądze. Oprócz zleceń na zamówienie kwitnie również handel detaliczny. W małych warsztatach, na straganach, sklepikach, każdy znajdzie coś dla siebie. Od reprodukcji znanych obrazów i nowoczesną sztukę na zachodnią modłę, po tradycyjne chińskie dzieła malowane akwarelami. Dafen jest magiczne. Pełne artystów i obrazów wystawionych na sprzedaż na małych ulicznych kramach. Wszechobecny zapach farb, warsztaty ramiarzy i firmy spedycyjne. Handlarze targują się o ceny, inni pakują sprzedane obrazy, a wielu artystów maluje na ulicy siedząc na małych plastikowych stołeczkach. Pomiędzy nimi krążą turyści i potencjalni kupcy i tak to miejsce wibruje własnym rytmem każdego dnia.