11-th street Cowboy Bar.
Zwany największym, małym barem w Teksasie. O tym miejscu wspominano w magazynie Life, w telewizyjnym show Oprah Winfrey ,Texas Monthly i wielu innych mediach, jako konieczną do odwiedzenia destynację w Teksasie. W 2011 roku telewizja CNN prowadziła tam program o wyborach do teksańskiego senatu. Stan jest większy od Niemiec więc to niezwykłe wyróżnienie dla baru, przed wejściem do którego zdarza się spotkać czekające na swoich właścicieli konie. Po przekroczeniu progu, oprócz barmanki, witają gości setki staników wiszących na suficie. Wszystkie chętne Panie mogą pozostawić również swoją bieliznę, żeby wzbogacić kolekcję. Patrząc na niektóre okazy obawiam się, że ze względu na wiek, ich właścicielki mogą nie być już w stanie przyjść do baru o własnych siłach.
W 11-th street bar, co tydzień, występują pochodzące z Teksasu i innych stanów zespoły muzyki country. Mimo prowincjalnego charakteru i małego rozmiaru Cowboy Bar to miejsce, które regularnie odwiedzają najwięksi artyści tego gatunku. Organizowane są też sesje muzyczne, w których może wziąć udział każdy chętny, potrafiący grać na gitarze czy perkusji. Patio z okazałą sceną i parkietem jest idealne dla kameralnych koncertów i tańca. To dlatego mówi się o tym miejscu, że to The Biggest Little Bar in Texas (Największy Mały Bar w Teksasie).
W każdą środę, z miasteczka i okolic zjeżdżają się sąsiedzi i zaczyna się wielkie grillowanie. Mieszkańcy przychodzą z własnym mięsem. Właściciele rozstawiają w patio kilka grilli, z których może skorzystać każdy chętny aby upiec swój kawałek wołowiny. Na wielkich żeliwnych kratach pieką się potężne steki. Różne części mięsa w zależności od upodobań. Sa sirloiny, rib eye, tinderloin, itd itd. Grillowanie w Teksasie to religia więc każdy najlepiej wie jak ma wyglądać jego stek. Jak go przyprawić i jak długo trzymać na grillu. To temat niezliczonych rozmów. Następuje wymiana poglądów i udzielanie wskazówek dla oczywiście wszystkich innych, mniej znających się od nas, w tym temacie rozmówców. Gospodarze zapewniają również darmowe przyprawy i plastikowe naczynia. Goście mogą zakupić za siedem dolarów przystawki i piwo ale nie ma obowiązku. Po stolikach biegają czasami kurczaki, które próbuje się wyłapać, żeby nie przeszkadzały w zabawie.
Atmosfera jest rodzinna więc za ptakami ugania się nie tyle obsługa, co goście. To część zabawy. Większość ludzi się zna ale są też nieliczni turyści przyciągnięci urokiem tego miejsca. Głównie amerykanie ale nie tylko. Niezależnie skąd pochodzą nikt nie biega z aparatem i nie kręci filmików na Instagram. Tu się odpoczywa, poznaje ludzi, słucha muzyki, pije piwo, grilluje i łapie kurczaki.